*Kilka/ Kilkadziesiąt chwil później*
-
Jay pomóż mi, bo przecież trzeba ich zabrać stąd, czyż nie ?
- No
przydałoby się, ja wezmę Shivę i Tom'a , a ty weź Max'a i Nathan'a okej ?
- No
ok. - Posłałam mu uśmiech. Jako jedyny z piątki chłopaków nie był zalany w
trupa. Gdy objęłam chłopaków w pasie a oni ledwo kontaktując uwiesili
się na mnie jęknęłam.
- I
pomyśl co ja mam, jak zazwyczaj to ja nie piję i całą czwórkę muszę
transportować.
-
Współczuje ci. Z nimi to chyba jak z dziećmi.
-
Jak dostaną vódkę do ręki, to nie sposób im ją odebrać.
-
Zauważyłam.
-
Ale ty wypiłaś tego syfu chyba z pięć kieliszków, a nie jesteś zalana, ba nawet
mówisz normalnie.
- Ma
się tą mocną głowę. - Uśmiechnęłam się cwaniacko.
-
Zazdroszczę ci, ja jak piję, to po dwóch już mi się język plącze.
- Ale to
nie ma związku w sumie z tym czy mam ją mocną czy nie, ma związek z moją
przeszłością. – Jay popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. – Nie jestem pewna
czy chcesz to o mnie wiedzieć.
-
Powiedz, no proszę.
- Kiedyś,
bardzo dawno temu. – Przerwałam bo trzeba było usadowić chłopaków w
samochodzie. – Jak mówiłam, sto lat przed murzynami, czytaj niecałe dwa tygodnie
temu, byłam, uwaga ! DZIWKĄ !. – Powiedziałam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Ale,
byłaś tak ? – Spytał się Jay
- No tak.
– Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- To
wiesz, przeszłość, to przeszłość, jakoś sądzę, że nie byłaś nią bo chciałaś. Najważniejsze
,że teraz już jesteś, jakby to określić… normalna. – Zaśmiałam się.
- Ta no w
sumie jestem normalna, chociaż. – Zastanowiłam się. – Nie jestem pod względem
psychologicznym normalna.
- Jak
spędzisz kilka dni z nami, to dopiero zobaczysz kto tu jest psychicznie nienormalny.
- Nie
wnikam. – Zaczęliśmy się śmiać. Odstawiłam ich do domu i wróciłam taksówką do
siebie. Kiedy weszłam poczułam się trochę dziwnie, sama w tak wielkim domu. Nie
jest to do końca przyjemne. No bo kto lubi być sam ? Umyłam się i przebrałam w
piżamę. Spojrzałam na telefon. Było już po trzeciej. Wsunęłam się pod ciepłą
kołdrę i zasnęłam.
Zostałam
obudzona telefonem. Znowu. Zabić to mało. Tylko tym razem to był Jay.
- Ja
pierdole czego kurwa chcesz. – Miłe powitanie mu zgotowałam
- Mam
rozumieć, że jest południe, a panna jeszcze śpi ?
- Że co ?!
– W sekundzie wyskoczyłam z łóżka. – Już jest południe ?!
- A no,
trochę ci się pospało.
- No trochę, trochę. – Potwierdziłam. – Po co
dzwonisz tak baj de łej ?
- Żeby
spytać się czy kac morderca cię odwiedził tak jak naszą czwóreczkę.
- A no
nie przyszedł. – Powiedziałam smutnym głosem. – Dobra ja kończę, bo mam za dwie
godziny trening. Pa, do zobaczenia jutro.
- Tak,
jutro o ósmej bądź pod studiem, bo przecież teledysk sam się nie nagra.
- Nie ? –
Spytałam się smutno. – No nic, trudno. Pa ! . Rozłączyłam się. Poszłam do
łazienki i wybrałam sobie ubranie. Spakowałam rzeczy na trening, przebrałam
się, umalowałam, uczesałam i zeszłam na dół. Nagle zrobiłam facepalm’a.
-
Witaminki ! – Powiedziałam i podeszłam do lady na której stały pudełeczka. Zażyłam
wszystko i popiłam to sokiem po czym zjadłam batonika. Wyszłam przed dom i
akurat złapałam taksówkę, pojechałam nią na zajęcia. Weszłam do szatni gdzie
się przebrałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz