Odwiedziło...

czwartek, 9 sierpnia 2012

Chapter 10. Part II


*Kilka/ Kilkadziesiąt chwil później*


- Jay pomóż mi, bo przecież trzeba ich zabrać stąd, czyż nie ?
- No przydałoby się, ja wezmę Shivę i Tom'a , a ty weź Max'a i Nathan'a okej ?
- No ok. - Posłałam mu uśmiech. Jako jedyny z piątki chłopaków nie był zalany w trupa. Gdy objęłam chłopaków w pasie a oni ledwo kontaktując uwiesili się na mnie jęknęłam.
- I pomyśl co ja mam, jak zazwyczaj to ja nie piję i całą czwórkę muszę transportować.
- Współczuje ci. Z nimi to chyba jak z dziećmi.
- Jak dostaną vódkę do ręki, to nie sposób im ją odebrać.
- Zauważyłam.
- Ale ty wypiłaś tego syfu chyba z pięć kieliszków, a nie jesteś zalana, ba nawet mówisz normalnie.
- Ma się tą mocną głowę. - Uśmiechnęłam się cwaniacko. 
- Zazdroszczę ci, ja jak piję, to po dwóch już mi się język plącze.
- Ale to nie ma związku w sumie z tym czy mam ją mocną czy nie, ma związek z moją przeszłością. – Jay popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. – Nie jestem pewna czy chcesz to o mnie wiedzieć.
- Powiedz, no proszę.
- Kiedyś, bardzo dawno temu. – Przerwałam bo trzeba było usadowić chłopaków w samochodzie. – Jak mówiłam, sto lat przed murzynami, czytaj niecałe dwa tygodnie temu, byłam, uwaga ! DZIWKĄ !. – Powiedziałam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Ale, byłaś tak ? – Spytał się Jay
- No tak. – Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- To wiesz, przeszłość, to przeszłość, jakoś sądzę, że nie byłaś nią bo chciałaś. Najważniejsze ,że teraz już jesteś, jakby to określić… normalna. – Zaśmiałam się.
- Ta no w sumie jestem normalna, chociaż. – Zastanowiłam się. – Nie jestem pod względem psychologicznym normalna.
- Jak spędzisz kilka dni z nami, to dopiero zobaczysz kto tu jest psychicznie nienormalny.
- Nie wnikam. – Zaczęliśmy się śmiać. Odstawiłam ich do domu i wróciłam taksówką do siebie. Kiedy weszłam poczułam się trochę dziwnie, sama w tak wielkim domu. Nie jest to do końca przyjemne. No bo kto lubi być sam ? Umyłam się i przebrałam w piżamę. Spojrzałam na telefon. Było już po trzeciej. Wsunęłam się pod ciepłą kołdrę i zasnęłam.

Zostałam obudzona telefonem. Znowu. Zabić to mało. Tylko tym razem to był Jay.
- Ja pierdole czego kurwa chcesz. – Miłe powitanie mu zgotowałam
- Mam rozumieć, że jest południe, a panna jeszcze śpi ?
- Że co ?! – W sekundzie wyskoczyłam z łóżka. – Już jest południe ?!
- A no, trochę ci się pospało.
-  No trochę, trochę. – Potwierdziłam. – Po co dzwonisz tak baj de łej ?
- Żeby spytać się czy kac morderca cię odwiedził tak jak naszą czwóreczkę.
- A no nie przyszedł. – Powiedziałam smutnym głosem. – Dobra ja kończę, bo mam za dwie godziny trening. Pa, do zobaczenia jutro.
- Tak, jutro o ósmej bądź pod studiem, bo przecież teledysk sam się nie nagra.
- Nie ? – Spytałam się smutno. – No nic, trudno. Pa ! . Rozłączyłam się. Poszłam do łazienki i wybrałam sobie ubranie. Spakowałam rzeczy na trening, przebrałam się, umalowałam, uczesałam i zeszłam na dół. Nagle zrobiłam facepalm’a.
- Witaminki ! – Powiedziałam i podeszłam do lady na której stały pudełeczka. Zażyłam wszystko i popiłam to sokiem po czym zjadłam batonika. Wyszłam przed dom i akurat złapałam taksówkę, pojechałam nią na zajęcia. Weszłam do szatni gdzie się przebrałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz