Odwiedziło...

niedziela, 20 stycznia 2013

2. Magic


*retrospekcja*

Przytuliłam się do Bartiego i się uśmiechnęłam. W końcu byłam z nim!
- Oj mała, jak dobrze, że jesteś tu ze mną.
- Ja też się cieszę – posłałam kolejny szeroki uśmiech ku mojemu chłopakowi. Dropick popatrzył na telefon i wstał.
- Muszę iść do ee… Axela.
- Okej, to może pójdę z tobą.
- Wiesz, to będzie taki męskie spotkanie.
- Okej – zmarszczyłam brwi, ale pozwoliłam chłopakowi wyjść. Zaraz szybko się ubrałam i wyszłam za nim. Czułam się źle śledząc Bartiego, ale nie do końca mu wierzyłam. Zaraz zobaczyłam „blond piękność” czyli Catherine Flick we własnej osobie. Nienawidziłam tej suki, zawsze mi musiała coś odebrać, coś co dla mnie wiele znaczyło. Schowałam się za drzewem i obserwowałam jak Dropick całuje tą blond-lafiryndę. Westchnęłam. Wszystko było idealne, zbyt idealne, więc musiało coś się rozwalić. Odwróciłam się i wróciłam do domu. Wyprostowałam swoje włosy, przebrałam się, zamiast opaski użyłam bandany. Wzięłam swoją deskorolkę i pojechałam na skatepark. Przywitałam się ze wszystkimi i zaczęłam jeździć.
- Siema, jestem Evan, a ty ?
- Elizabeth, ale mów mi Effy – podałam mu rękę.
- Jesteś tu nowa ?
- I owszem, aczkolwiek uczyłam się jeździć już wcześniej.
- To fajnie, idziesz dzisiaj na imprezę ?
- Czemu nie – mógł być na niej Barty, a dopiec mu – to jest mój priorytet.

*tydzień później*

- Słuchaj wykorzystałaś mnie, żeby dowalić twojemu byłemu.
- Ev, to nie tak ! Na początku i owszem, ale poczułam coś do ciebie !
- No chyba się mylisz !
- Daj mi szansę.
- Nigdy ! Idź stąd, na oczy cię widzieć nie chce ty… - szukał chwilę dobrego epitetu – puszczalska szmato – to przekroczyło granicę. Nie zważałam na ból w ręce, którą przedwczoraj zdarłam, po zjeździe z rampy, tylko z całej siły zamachnęłam się i zrobiłam czerwony ślad na policzku Evana, po czym dołożyłam jeszcze uderzenie w czułe miejsce.
- Pierdol się niedorobiony kutasie, zobaczysz, co kurwa mogłeś mieć. Będziesz chciał wrócić, to takiego wała ci pokaże – wzięłam swoją deskorolkę i wróciłam do domu.

*koniec retrospekcji*

Przywołane wydarzenia miały miejsce półtora roku temu, zmieniły mnie bardzo. Barty to była moja pierwsza miłość, kochałam się w nim chyba 3 lata, kiedy zwrócił na mnie uwagę, potem okazało się, że nie na mnie, a na moje pieniądze. Evan to inna bajka, był genialny, świetnie się z nim gadało, ale na imprezie… no właśnie chamsko go wykorzystałam, aby dowalić Dropickowi. Zrobiłam wiele błędów przez głupie zauroczenie. Po tym wszystkim byłam cholernie załamana. Zaczęłam palić, chodziłam na całonocne imprezy. W szkole byłam czasem raz w tygodniu, zbuntowałam się, sama nie wiem przeciwko komu. Nie wiem co dalej się stało z Bartym. Evan… kiedy się z nim poznałam dowiedziałam się, że jest uzależniony od heroiny. Narkotyk wygrał. Pół roku temu znaleźli go martwego i zaćpanego. O wszystkim donosiły mi ‘przyjaciółki’ Nicole i Maddeline. Jedyne z którymi miałam kontakt odkąd przestałam chodzić na skate. Miesiąc temu dowiedziałam się, że obrabiały mi dupę, a gdy chodziłyśmy na imprezy ciągle podbierały mi fajki, a alkohol zawsze piły na mój koszt. I tak właśnie została mi tylko Julie.


„Umiesz liczyć ? 
Licz na siebie. 
Twoje szczęście innych jebie.”

____________________

Kolejny po 2 komentarzach

czwartek, 17 stycznia 2013

1. Fly or Die

Podkuliłam nogi i oparłam głowę o szybę.
- E, młoda. Spotkasz się z J za sześć dni i zamieszkasz z nią wtedy - posłałam uśmiech mamie.
- Ta, łatwo ci mówić. Ale przynajmniej do Londynu jadę ! - uwielbiałam Londyn, a teraz miałam tam zamieszkać wraz z najlepszą przyjaciółką, tyle, że u kuzyna, którego prawie w ogóle nie znałam – powiedz mi coś o Liamie.
- Kochanie, ja znam tylko Karen. Przecież wiesz, że ona j…była siostrą taty.
- Taa… dobra idę spać – włożyłam słuchawki do uszu, puściłam Eda Sheerana i pogrążyłam się w rozmyślaniach i marzeniach. Kiedy dojechałyśmy do Krakowa, wzięłam swoją torbę i prawie pobiegłam do naszego mieszkania. To znaczy najpierw musiałam dopaść windę i wjechać na samą górę naszego apartamentowca. Rozpakowałam torbę i wrzuciłam rzeczy do prania, po czym zaczęłam pakować ubrania, które na pewno nie będą mi przez najbliższy tydzień potrzebne. W moim pokoju zostały tylko meble, których nie biorę ze sobą, część ciuchów, laptop i tyle. Reszta już została przetransportowana do Londynu. Związałam włosy w koczek na czubku głowy i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w piżamkę, rozpuściłam włosy i poszłam spać. Obudziłam się o ósmej rano. Ubrałam się, zrobiłam sobie kreskę i poszłam na zakończenie liceum. Pożegnałam się z dziewczynami z klasy i wróciłam do domu przebrałam się w coś zwyczajnego i usiadłam przed telewizorem. Do wieczora żarłam popcorn i oglądałam kreskówki. Potem wzięłam prysznic i poszłam spać. Jakoś nie miałam ochoty robić czegoś ciekawego. Za Polską raczej taki chuj, że będę tęsknić. Nie mam wielkich chęci na zapamiętanie jakoś Krakowa. Obudziłam się o 10. W piżamie usiadłam przed telewizorem.
- Effy, rusz to twoje dupsko sprzed telewizora – mama zasłoniła mi obraz.
- Spierdalaj.
- Nie, ruszaj się !
- Nie mam żadnej, nawet najmniejszej ochoty na to.
- Nie chcesz zobaczyć tego miasta ?
- Cipa, chuj, ja pierdole kurwa jego mać daj mi jebany spokój ! – wstałam i poszłam do pokoju. Włączyłam komputer i włączyłam sobie mój ukochany film – Love Actually. Oglądałam go po raz 40584234 w życiu, ale nadal podobało mi się w nim wszystko. Po Love, przyszedł czas na Listy do M. - polski odpowiednik wcześniej wspomnianego filmu. Oglądając Listy zasnęłam. Rano obudziłam się o 8. Spojrzałam do lustra. Wyglądałam jakbym była po jakiejś naprawdę dobrej imprezie. Włosy stały mi na wszystkie strony. Miałam rozmazany makijaż i ogólnie byłam jakaś taka dziwna. Postanowiłam wziąć długą kąpiel. Umyłam sobie włosy. Potem je wysuszyłam i ubrałam się. Miałam plan dzisiaj dokończyć pakowanie. Wiedziałam co chce już dalej ubierać, więc dopakowałam wszystkie rzeczy. Trochę dziwnie po 18 latach życia w Polsce mi ją opuszczać, ale tak jak mówię, tęsknić za nią na pewno nie będę. Popatrzyłam się na swoją rękę, na której widniała sporych rozmiarów blizna, po jednej z moich życiowych historii. Dzięki której, a może przez którą stałam się jeszcze bardziej… dziwna ? Chamska ? Silna ? Niezależna ? Sama nie wiem, ale wiem, że każde wydarzenie po części nas zmienia, nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, ale z czasem to się uwydatnia.


“Don't be afraid of your fears. 
They're not there to scare you. 
They're there to let you know that something is worth it.” 


_______________________

Nowy rozdział zostanie dodany, jeśli będzie powyżej 6 komentarzy

poniedziałek, 14 stycznia 2013

PRZEPRASZAM !

Jutro najpewniej dodam nowy rozdział, musiałam wymyślić nową koncepcję, więc dlatego to tak długo trwało.