Odwiedziło...

czwartek, 17 stycznia 2013

1. Fly or Die

Podkuliłam nogi i oparłam głowę o szybę.
- E, młoda. Spotkasz się z J za sześć dni i zamieszkasz z nią wtedy - posłałam uśmiech mamie.
- Ta, łatwo ci mówić. Ale przynajmniej do Londynu jadę ! - uwielbiałam Londyn, a teraz miałam tam zamieszkać wraz z najlepszą przyjaciółką, tyle, że u kuzyna, którego prawie w ogóle nie znałam – powiedz mi coś o Liamie.
- Kochanie, ja znam tylko Karen. Przecież wiesz, że ona j…była siostrą taty.
- Taa… dobra idę spać – włożyłam słuchawki do uszu, puściłam Eda Sheerana i pogrążyłam się w rozmyślaniach i marzeniach. Kiedy dojechałyśmy do Krakowa, wzięłam swoją torbę i prawie pobiegłam do naszego mieszkania. To znaczy najpierw musiałam dopaść windę i wjechać na samą górę naszego apartamentowca. Rozpakowałam torbę i wrzuciłam rzeczy do prania, po czym zaczęłam pakować ubrania, które na pewno nie będą mi przez najbliższy tydzień potrzebne. W moim pokoju zostały tylko meble, których nie biorę ze sobą, część ciuchów, laptop i tyle. Reszta już została przetransportowana do Londynu. Związałam włosy w koczek na czubku głowy i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w piżamkę, rozpuściłam włosy i poszłam spać. Obudziłam się o ósmej rano. Ubrałam się, zrobiłam sobie kreskę i poszłam na zakończenie liceum. Pożegnałam się z dziewczynami z klasy i wróciłam do domu przebrałam się w coś zwyczajnego i usiadłam przed telewizorem. Do wieczora żarłam popcorn i oglądałam kreskówki. Potem wzięłam prysznic i poszłam spać. Jakoś nie miałam ochoty robić czegoś ciekawego. Za Polską raczej taki chuj, że będę tęsknić. Nie mam wielkich chęci na zapamiętanie jakoś Krakowa. Obudziłam się o 10. W piżamie usiadłam przed telewizorem.
- Effy, rusz to twoje dupsko sprzed telewizora – mama zasłoniła mi obraz.
- Spierdalaj.
- Nie, ruszaj się !
- Nie mam żadnej, nawet najmniejszej ochoty na to.
- Nie chcesz zobaczyć tego miasta ?
- Cipa, chuj, ja pierdole kurwa jego mać daj mi jebany spokój ! – wstałam i poszłam do pokoju. Włączyłam komputer i włączyłam sobie mój ukochany film – Love Actually. Oglądałam go po raz 40584234 w życiu, ale nadal podobało mi się w nim wszystko. Po Love, przyszedł czas na Listy do M. - polski odpowiednik wcześniej wspomnianego filmu. Oglądając Listy zasnęłam. Rano obudziłam się o 8. Spojrzałam do lustra. Wyglądałam jakbym była po jakiejś naprawdę dobrej imprezie. Włosy stały mi na wszystkie strony. Miałam rozmazany makijaż i ogólnie byłam jakaś taka dziwna. Postanowiłam wziąć długą kąpiel. Umyłam sobie włosy. Potem je wysuszyłam i ubrałam się. Miałam plan dzisiaj dokończyć pakowanie. Wiedziałam co chce już dalej ubierać, więc dopakowałam wszystkie rzeczy. Trochę dziwnie po 18 latach życia w Polsce mi ją opuszczać, ale tak jak mówię, tęsknić za nią na pewno nie będę. Popatrzyłam się na swoją rękę, na której widniała sporych rozmiarów blizna, po jednej z moich życiowych historii. Dzięki której, a może przez którą stałam się jeszcze bardziej… dziwna ? Chamska ? Silna ? Niezależna ? Sama nie wiem, ale wiem, że każde wydarzenie po części nas zmienia, nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, ale z czasem to się uwydatnia.


“Don't be afraid of your fears. 
They're not there to scare you. 
They're there to let you know that something is worth it.” 


_______________________

Nowy rozdział zostanie dodany, jeśli będzie powyżej 6 komentarzy

1 komentarz: